Żyjemy w świecie, gdzie dzieje się tak wiele wokół nas, że trudno zachować nam spokój. Postęp technologiczny miał nam ułatwić życie i choć częściowo tak się stało, jednak przyniósł nam jeszcze więcej potencjalnych obszarów stresu. Wszyscy – czy tego chcemy – czy nie staliśmy się uczestnikami kultury ciągłej gotowości. Jesteśmy cały czas online, co powoduje, że po wyjściu z pracy nie zamykamy symbolicznie drzwi pomiędzy światem zawodowym i prywatnym.
Balans pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami nie istnieje. Ja osobiście już dawno przestałem się łudzić, że to kiedykolwiek nastąpi – stąd określenie efektywności relacji między pracą a życiem osobistym. Obawiamy się tego, że zostaniemy w czymś pominięci lub wydarzy się coś ważnego, a my będziemy poza kręgiem wtajemniczonych. To powoduje, że trudno nam się wyrwać ze świata zawodowego i coraz bardziej się stresujemy, a to ma swoje opłakane konsekwencje. Rośnie nam poziom kortyzolu, który jest hormonem stresu i to, co dzieje się z naszym organizmem bardzo mocno wpływa na nasze życie. Przedłużający się stres powoduje, że kora nadnerczy zaczyna produkować kortyzol. Taka reakcja w przeszłości pozwalała człowiekowi przetrwać i reagować na niebezpieczeństwa ówczesnego świata. Kortyzol pozwalał tak przeorganizować nasz organizm, aby podołał stałemu obciążeniu. Jednocześnie wyłączał wszystkie te procesy, które w danej chwili były mniej ważne dla przetrwania. Dotyczyło to także wyższych funkcji mózgu takich jak: analizowanie, zapamiętywanie, czy zdolność uczenia się. Podwyższony poziom kortyzolu osłabia korę przedczołową, która jest krytyczna do podejmowania decyzji i racjonalnego myślenia. Bardzo mocna spada nam wówczas również samokontrola.
Tak więc od stałego stresu dosłownie głupiejemy i warto temu zapobiec, a przede wszystkim mieć świadomość, że to jest proces fizjologiczny, który w określonych sytuacjach po prostu zachodzi. I czy to nam się podoba, czy nie, nie mamy na to wpływu. Jednak wpływ możemy mieć na to, w jaki sposób chcemy ten stres zredukować. Kortyzol sam w sobie na umiarkowanym poziomie jest potrzebny do mobilizacji, koncentracji i działania. Skupienie jest nam potrzebne, ale nie możemy być spięci cały czas, ponieważ nikt tego nie wytrzyma. A zagrożeń tym spowodowanych jest wiele. Depresja, otyłość, cukrzyca, zawał, udar, czy nadciśnienie. Gorąco namawiam, aby wsłuchać się we własny organizm. Jeżeli czujemy, że „krew nam dosłownie wrze” od razu powinniśmy włączyć czujność. Jako ludzie dysponujemy różnymi progami wytrzymałości i nigdy nie wiemy, kiedy ta delikatna granica zostanie przekroczona. Czy każdy z nas nie miał czasem wrażenia, że naprawdę mało skomplikowane zadania pamięciowe, intelektualne, czy analityczne sprawiały pewien kłopot w nowym otoczeniu, miejscu pracy, zaskakujących, czy niebezpiecznych sytuacjach? Jestem pewny, że tak było. Po prostu chwilowo „zgłupieliśmy” w obliczu zagrożenia. Warto o tym pamiętać, szczególnie jeżeli kierujemy i zarządzamy pracą ludzi. Im też takie sytuacje mogą się zdarzyć i wówczas empatyczny, a przede wszystkim znający powód zjawiska szef będzie na wagę złota.