„Nic nie zdoła lepiej rozproszyć przesądów, jak znajomość wielu ludów o odmiennych obyczajach, prawach i poglądach – odmienność, która za cenę niewielkiego wysiłku uczy nas odrzucać to, czym ludzie się różnią, a za głos natury uważać to, w czym wszystkie ludy są zgodne, bo przecież pierwsze prawa natury są te same u wszystkich ludów. Nikogo nie obrażać, każdemu przyznać, co mu się należy… – Ryszard Kapuściński „Ten inny”.
Czy znacie kogoś, kto był w Omanie? Czy dokładnie pamiętacie z lekcji geografii, gdzie dokładnie leży ten kraj? Z pewnością niewiele osób tam było i chciałbym bardzo zachęcić Was, aby zainteresować się Omanem. W cieniu Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które wszyscy znamy dzięki Dubajowi, milionom zainwestowanym w promocje arabskiego cudu, zbudowanego na pustyni, a także masowej turystyce. Oman jest inny. Nie jest dotknięty jeszcze masową turystyką, wszystko ma inny wymiary niż w Emiratach Arabskich, jest spokojniej, bardziej kameralnie, ale przede wszystkim bezpiecznie i bardzo przyjaźnie w stosunku do obcokrajowców.
Oman jest naprawdę mocno egzotycznym krajem, gdzie próżno szukać podobieństw do państw zachodnich. W Omanie panuje monarchia dziedziczna. Głową państwa jest obecnie sułtan Kabus ibn Sa’id. W kraju nie ma (w zachodnim rozumieniu tych pojęć) parlamentu i konstytucji, ani partii politycznych, obowiązuje prawo muzułmańskie szariat. W Omanie istnieje bardzo silna tradycja nakazującą kierować się konsensusem, zasięgać rady i konsultować się przed podjęciem decyzji. Tradycja ta jest zakorzeniona w islamie, ale szczególnie wyraźna w Omanie, prawdopodobnie ze względu na stosunkowo egalitarny charakter dominującej tam szkoły – ibadytyzmu. W historii Omanu, madżlis, czyli rady pełniły bardzo istotną rolę. W społeczeństwie omańskim wyraźne jest podejmowanie decyzji kolektywnie, poprzez budowanie zgody w procesie, w którym uczestniczy wiele osób. Tworzy to strukturę trudną do opisania w zachodnich kategoriach politologicznych – ma cechy szerokiego uczestnictwa w procesie politycznym, niemniej formalnie sułtan jest władcą absolutnym.
Jednak w tym przypadku monarchia absolutna nie przeszkadza w rozwoju kraju i stworzeniu miejsca, gdzie nie wystąpiły – jak dotąd – żadne akty terroryzmu, co więcej żaden Omańczyk nie był zamieszany w jakiekolwiek zamachy dokonane na świecie. Niebagatelny wpływ ma na to również wyznawany przez mieszkańców ibadytyzm, który jest najbardziej liberalnym i tolerancyjnym odłamem islamu. To bardzo widać także w kontaktach z mieszkańcami, którzy są bardzo otwarci i przyjaźni. Niemniej musimy pamiętać, że to kraj islamski i nawet zagraniczni turyści muszą przestrzegać zasad zachowania, które panują w krajach muzułmańskich. Przede wszystkim zakaz spożywania alkoholu jest wszędzie widoczny i nawet w hotel dla zachodni turystów jest on dostępny tylko w ściśle wyznaczonych miejscach – sam się o tym przekonałem, gdy chciałem wyjść na plażę z puszką piwa. Reakcja ochrony grzeczna, lecz stanowcza i natychmiastowa. Dodatkowo nawet w wyznaczonych miejscach hotelowych, alkohol podawany jest jedynie w ustalonych z góry godzinach. Na ulicy, gdybyśmy okazywali sobie bardziej miłosne uczucia może się zdarzyć, że ktoś zwróci nam natychmiast uwagę, nawet jeżeli od razu widać, że nie jesteśmy z Omanu. Pomijając meczety, czy inne religijne miejsca, nawet w centrach handlowych, wyzywające ubrania u kobiet spotkają się z krytyką. Dzieje się tak dlatego, że Oman jest konserwatywnym krajem, a mieszkańcy w większości ubierają się w tradycyjne stroje – kobiety w nikaby, burki, hidżaby i czadory, a mężczyźni w kandury, czyli białe zwiewne szaty do ziemi, przypominające trochę sutannę. To, co bardzo rzuca się w oczy na każdym kroku to nienachalny i bardzo grzeczny stosunek do turystów. Jeżeli ktoś był w Egipcie, Maroku, Tunezji, czy innych podobnych krajach od razu będzie widział ogromną różnicę. Tutaj nawet sprzedawcy na targu, jedynie bardzo spokojnie i kulturalnie będą starać się zagaić rozmowę. Mnie to bardzo odpowiada. Wystarczy się uśmiechnąć i nikt nam nie zawraca głowy, co na przykład w Egipcie doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Dlaczego wybór kolejnej podróży padł na Oman? Cóż, kierunek ten miałem na celu już od momentu wyjazdu do Emiratów Arabskich, które graniczą od wschodu z Sułtanatem Omanu. Wybraliśmy Salalah, które leży na południu kraju i ze względu na specyficzny klimat jest szczególnym miejscem na Półwyspie Arabskim. Dzięki monsunowi, który wieje od czerwca do sierpnia jest to jedyny region w tej części świata, który naturalnie bez ingerencji człowieka, dzięki opadom deszczu robi się przepięknie zielony, pojawiają się potoki i rzeki, a przyroda wybucha wspaniałą bujnością. Trzeba pamiętać, że na Półwyspie Arabskim znajduje się największa piaszczysta pustynia na świecie – Ar Lab Al Chali. Tak, nie bądźcie zaskoczeni – Sahara jest największa, ale to nie jest pustynia jedynie piaszczysta. Tak więc dzięki monsunowi ta część Omanu jest po prostu piękna.
A zatem, wybór padł na Oman i po blisko 7 godzinach lotu z Katowic, wylądowaliśmy w Salalah. Nowoczesne i prawie puste lotnisko, oczywiście przepiękny wieczór i jeszcze tylko formalności wizowe (około 60$ za cztery osoby), odprawa paszportowa z bardzo miłymi urzędnikami i oto jesteśmy w Omanie. Przez pierwsze dni korzystamy ze słońca i odpoczywamy na plaży, a to już samo w sobie jest niesamowite. Oman to setki kilometrów przepięknych piaszczystych plaż, które w wielu miejscach są otoczone bajkowymi skałami i klifami. Ze względu na to, że masowa turystyka dopiero się tam zaczyna, te plaże są prawie puste, a wielu miejscach nie ma dosłownie nikogo. Jeżeli do tego dodamy ciepłą wodę w oceanie w okolicach 28 stopni Celsjusza i jej cudowny lazurowy kolor to relaks z pewnością jest gwarantowany. My byliśmy w grudniu, gdzie pomimo ponad 30 stopni ciepła nie czuliśmy potwornego upału, ponieważ bryza z Oceanu Indyjskiego tworzyła idealny klimat. Pogoda była po prostu niesamowita. Omańskie Karaiby.
Oman to nie jest kraj, gdzie mamy piękne starówki i strukturę miast w rozumieniu europejskim. To trzeba mieć na uwadze planując trasę zwiedzania. Możemy korzystać z taksówek lub wypożyczyć samochód. My wzięliśmy taksówkę i po negocjacjach, które przeszły w rozmowę o naszych rodzinach oraz pytaniach ile mamy żon i dzieci (ja mam jedną, niektórzy taksówkarze mieli więcej, dzieci mam dwoje – oni zdecydowane więcej, brata mam jednego – oni nieporównywalnie więcej) umówiliśmy się na kilkugodzinny wyjazd do Salalah. Dla dzieci największą atrakcję stanowiły wielbłądy swobodnie pasące się na poboczach, czasem wchodzące nawet na drogę. Było ich naprawdę sporo. Pierwszym zaskoczeniem, gdy wjechaliśmy do Salalah – miasta, które zamieszkuje ponad 150 000 mieszkańców to naprawdę minimalna ilość ludzi na ulicach. To tak, jakbyśmy wjechali do Tychów, a na ulicy nie byłoby prawie nikogo. Widok dosyć osobliwy. Na początek pojechaliśmy zobaczyć Wielki Meczet Sułtana Kabusa, który jest drugim, co do wielkości po meczecie w Maskacie.
Dalej przejechaliśmy do Pałacu Sułtana Kabusa, który jest jego rezydencją letnią (czyli miejscem, gdzie nobliwy sułtan spędza porę deszczową). Symbolem obecności władcy jest wystawienie straży przed główną bramę wjazdową. Pałac nie jest dostępny dla zwiedzających, ale robi ogromne wrażenie podziwiany z zewnątrz. Niesamowity jest przede wszystkim kontrast między „zwykłą” zabudową miasta, a przepychem sułtańskiej architektury. Kolejnym punktem jest lokalny bazar w Salalah, który nie ma nic wspólnego z bazarami, które odwiedzałem w Turcji, Tanzanii, Izraelu, czy Tunezji. Jednak zapachy są niesamowite, przecież Oman słynie z kadzidła. Tak więc mamy zapachy kadzidła, które znamy z mszy w polskich kościołach – tutaj spalane są w pięknych naczyniach z gliny. Mamy kadzidło jadalne – z początku byłem bardzo nieufny, ale gdy sprzedawca zaczął je po prostu żuć jak gumę balonową uwierzyłem i też spróbowałem. Smak paskudny, ale właściwości lecznice podobno niesamowite. Pozostaje zaufać, że tak jest. Ostatecznie kupujemy prawie kilogram kadzidła, będziemy mieli piękne atrakcje zapachowe podczas letnich wieczorów w ogrodzie. Reakcja sąsiadów z pewnością będzie bezcenna. Jeszcze kupujemy tylko kufi na głowę, czyli bardzo popularne wśród mężczyzn, a także chłopców nakrycie głowy i wracamy z powrotem inną drogą do naszej hotelowej oazy, gdzie wieczorem w lokalnej marinie odbędzie się festyn. Na początku nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale to, co utkwi mi długo w pamięci to mieszanka Omańczyków w tradycyjnych strojach – zarówno mężczyzn i kobiet z turystami z zachodu. I to właśnie było najpiękniejsze – arabskie kobiety w burkach i hidżabach siedzące przy kawie, a obok turyści z Europy. Wspólnie bawiące się dzieci na pompowanych zjeżdżalniach z Omanu, Polski, Niemiec, Słowacji, czy Szwecji. Kilkaset metrów dalej znowu totalna mieszanka kolorów i narodowości. Tym razem dzieci razem śpiewają i bawią się z animatorami, a na ławkach siedzą lub stoją Europejczycy i ponownie Omańczycy w kandurach, czy Omanki w burkach. Wszyscy przyjaźni, uśmiechnięci, bez wrogości, obaw, rasizmu, ksenofobii i głupich uprzedzeń. Czy naprawdę muszę jechać aż do Omanu, aby widzieć takie obrazy? Szkoda, że Ci wszyscy walczący o „białą Europę” nigdy nie zrozumieją, że największa wartość to tolerancja, otwartość i różnorodność. To był bardzo miły wieczór.
Kolejnego dnia nie mogłem się już doczekać. Jeszcze będąc w Polsce, szukałem baz nurkowych w pobliżu Salalah. Znalazłem kilka w internecie i gdy przylecieliśmy na miejsce bardzo szybko ustaliliśmy szczegóły. Wybraliśmy piękne rejony w okolicach miasta Mirbat, gdzie nurkowaliśmy z brzegu, wchodząc do wody z przepięknej piaszczystej plaży otoczonej malowniczym skałami. Zatoka Orła, bo to było nasze miejsce do nurkowania, okazała się uroczym miejscem z wspaniałym podwodnym światem. Bogactwo flory i fauny, jak zwykle w takich rejonach tworzy niepowtarzalny świat, dodatkowo ogromne żółwie, na które w szczególności zwracaliśmy uwagę stanowiły dodatkową wspaniałą atrakcję. Zawsze idziemy w świat, bo przyciąga nas zew przygody, ale czasem zdarzają się nam również sytuacje niebezpieczne. Pod koniec pierwszego zejścia pod wodę nagle ciśnienie w butli spadło mi z 50 atmosfer do blisko zera. Gdy zorientowałem się co się dzieje to gwarantuję, że tak szybko nie płynąłem jeszcze nigdy do partnera pod wodą. Na szczęście procedury bezpieczeństwa ćwiczone na wypadek awarii zadziały u mnie bezwarunkowo, więc korzystając z powietrza partnera nurkowego spokojnie mogliśmy się wynurzyć i wrócić bezpiecznie. Ale była to dla mnie na pewno cenna lekcja. Przed drugim nurkowaniem spędziliśmy miło czas delektując się słońcem i krajobrazami, bo w zasięgu wzroku nie było dosłownie nikogo.
Tydzień pobytu minął bardzo szybko i pozostawił nas z pięknymi wspomnieniami oraz przekonaniem, że do Omanu wrócimy na pewno. Jest wiele do odkrycia i zobaczenia. Następnym razem przylecimy w okolicach października i wypożyczymy samochód. Paliwo jest bardzo tanie – około 2 zł za litr, wypożyczenie auta to 150 – 200 zł za dobę, więc można podróżować do woli. Jeszcze kilkanaście lat temu to był kraj praktycznie niedostępny dla turystów i trzeba było mieć specjalne zaproszenie, aby wjechać do Omanu. Obecnie wszystko się zmienia, łącznie z tym, że urzędnik przy odprawie paszportowej pożegnał nas po polsku, mówiąc “do widzenia”. Tak, zdecydowanie do widzenia, bo do Omanu zawitam bez wątpienia jeszcze wiele razy.