Wchodzimy na scenę, cichną rozmowy i publiczność zaczyna być skupiona na naszym wystąpieniu. Wszystko to, co zrobiliśmy dotychczas z pewnością zaprocentuje, ale jeszcze za wcześnie, aby świętować sukces. Kilka zakrętów jeszcze przed nami i wiele może się wydarzyć. W tej ostatniej już części na temat wystąpień publicznych postaram się opisać na co osobiście zwracam uwagę i jak sobie radzę z potencjalnymi trudnościami.
Samo wejście na scenę może poprzedzać zapowiedź kogoś, kto prowadzi całość spotkania albo po prostu jest to jedyne wystąpienie, gdzie od początku do końca tylko my występujemy. Na scenę zawsze wchodzę po krótkiej rozgrzewce strun głosowych i koniecznie ze zwilżonym gardłem. To, co jest bardzo ważne, to dobrze przespana noc i generalnie wypoczęte ciało oraz umysł. Jedynie raz wszedłem na scenę po prawie nieprzespanej nocy i to bardzo się zemściło. Pomimo tego, że faza przygotowań, oswajania sali, czy test sprzętu były dopięte na ostatni guzik, to jednak moja forma podczas wystąpienia była tragiczna. Najlepszą puentą była krótka uwaga jednej z osób, która widziała mnie już wiele razy w akcji na scenie, a mianowicie jej krótkie skwitowanie „Panie Adamie, to nie była Pana najlepsza prezentacja. Nigdy się Panu to nie zdarza.” Potraktowałem to jak najwyższy wymiar kary i już nigdy to się nie powtórzyło. Porażki też nas uczą, boleśnie, ale konkretnie. Ta mi się bardzo przydała, ponieważ później prowadziłem już duże i bardzo duże prezentacje, podczas których takich wpadek już nikt nie toleruje.
Wracając do początku wystąpienia, muszę przyznać, że mimo upływu lat zawsze odczuwam delikatną tremę. Jest ona nieodłącznym gościem, ale to żaden wstyd, a bardziej dodatkowa mobilizacja. Mając przygotowane wystąpienie i sprawdzony sprzęt zaczynam dynamicznie, aby wciągnąć publiczność w moją opowieść. Co więc w takiej sytuacji może pójść nie po naszej myśli ? Przede wszystkim sprzęt, który czasem zawodzi. Mikrofon zaczyna tracić łączność, pojawiają się piski i nieprzewidziane hałasy. To irytuje i natychmiast powinniśmy zareagować. Zmienić mikrofon na zapasowy, a jeżeli używaliśmy mikroportu – po prostu go wyłączyć i przestawić się na klasyczny mikrofon, który trzymamy w dłoni.
Czasami zdarzało się, że moja prezentacja była sterowana z reżyserki, z którą nie miałem bezpośredniego kontaktu. Ja widziałem obraz, kolega mnie słyszał, ale byliśmy kompletnie w innych pomieszczeniach, ponieważ tego wymagały uwarunkowania techniczne. Kiedyś podczas dużego występu w Krakowie, w pewnym momencie mojego wystąpienia, prezentacja zacięła się na jednym z animowanych slajdów. Problem spory i co wówczas zrobić? Ja zacząłem improwizować i rozwijać dotychczasowe wątki, a w międzyczasie mój kolega zdołał wszystko uruchomić. Zrobiliśmy to w taki sposób, że nikt się nie zorientował. Po prezentacji zapytałem kilku klientów, czy zauważyli tę sytuację i okazało się, że kompletnie nie wiedzieli o czym mówię. Tak więc animusz i sprawna improwizacja pomogła. W tym miejscu znowu podkreślam wagę bardzo dobrego przygotowania i gruntownej znajomości tego, o czym mówimy oraz w jakiej kolejności. Gdy wiemy o czym mówimy, musimy pamiętać też o naszym ruchu na scenie i żywej, barwnej gestykulacji. W moim przekonaniu to bardzo ważne.
Co jeszcze może się wydarzyć? W większych salach i przy dużej grupie osób, widownia czuje się bardziej anonimowa, a to może sprzyjać dziwnym komentarzom oraz tzw. „wrzutkom słownym” ze strony publiczności. Wiele lat temu, gdy miałem dużo mniejsze doświadczenie w wystąpienia publicznych, jeden z naszych klientów zadał bardzo ostre pytanie z sali, które mnie zaskoczyło. Na szczęście tę prezentację prowadziłem razem z koleżanką, która błyskawicznie zareagowała – asertywnie i bardzo konkretnie. Krótko odpowiedziała na pytanie i zaprosiła do rozmów w kuluarach po prezentacji. Była bardzo pewna siebie i to skutecznie ochłodziło temperament tego pana. Innym przypadkiem było duże spotkanie w Warszawie, które zamykała dla nas Dorota Gardias. Tym razem kolejny wyrywny pan z ostatnich rzędów zapytał, jaka będzie pogoda. Dorota bardzo szybko poprosiła pana na scenę, prosząc, aby się przedstawił i sam coś na ten temat opowiedział. Jak możemy się domyślać, w świetle reflektorów już nie był taki pewny siebie i szybko wrócił na miejsce, więcej nie przeszkadzając. Te dwa przykłady pokazują nam jasno, jak ważne jest, aby nie dać się wyprowadzić z równowagi i nie stracić pewności na scenie. To my kontrolujemy przebieg zdarzeń i z reguły jedynie kilku „krzykaczy” czasem nam chce przeszkodzić. W większości chcą na chwilę „zaistnieć” i nie mają złych intencji, ale przeszkadzają i wprowadzają zamieszanie.
Mam nadzieję, że ta swego rodzaju trylogia wystąpień publicznych będzie pomocna i pozwoli oswoić każdą scenę, na której przyjdzie wystąpić. Oczywiście praktyka czyni mistrza, jednakże solidne przygotowanie i zadbanie o wszystkie aspekty, o których wspomniałem z pewnością pomogą. Nie każdy będzie lwem scenicznym, ale każdy może przygotować i poprowadzić dobre, a także ciekawe merytorycznie wystąpienia. Życzę powodzenia.